niedziela, 2 września 2012

6

No więc jednak sobie odpuściłam pisanie.
Nie miałam czasu.
Nie miałam ochoty.
Nie miałam weny.
Od czasu do czasu na pewno pojawi się jakaś choroba, bezsenna noc czy jakie gówno. Wtedy może coś będę pisać. Dzisiaj nie mam już co robić, więc postanowiłam rozwinąć swoje umiejętności pisarskie. Wiem, wiem, od jednego posta raz na ruski rok nie stanę się pisarką ale chyba lubię takie użalanie się w internecie.
Nie pamiętam czy wspominałam o obozie siatkarskim. Jestem osobą łatwo denerwującą się, więc praktycznie co trening wkurzałam się na siebie. A to atak, odbiór czy jakie gówno mi nie wyszło... Chociaż kondycja mi się poprawiła, codzienne rozruchy i dwa treningi dziennie coś dały. Szczerze, to nie chce mi się pisać co się działo na obozie - za dużo tego. Ogólnie to podobało mi się tam, niestety nie znalazłam drugiej tak zboczonej, zepsutej i metalowej osoby. Jednak brakowało mi Sanoka. Po obozie od razu pokłóciłam się z mamą. Na prawdę musimy coś zmienić między sobą, praktycznie wpadłam w histerię. Ciekawe jak to jest mieć psychiczną koleżankę. No nic i tak, były to jedne z lepszych wakacji w moim życiu. Może nie lepsze, jak na pewno ciekawsze. Po obozie raczej było ciekawie, jednak i tak muszę zmienić swoją postawę.

Od dziś przestaję być zamuloną, samolubną suką.


piątek, 10 sierpnia 2012

5

No więc jestem.
Dzisiaj jestem zmęczona więc nie będę się rozpisywać.
Byłam w Warszawie, jechałam sama około siedmiu godzin autobusem.
Później do Wrocławia pojechałyśmy pociągiem. Okazało się że mam nieważną legitymację więc musiałam dopłacić 30 złoty do biletu. Tam dojechałyśmy w sześć godzin. Wracałyśmy autobusem około dziewięciu godzin. Najbardziej dłużyła mi się jazda do Warszawy, pociąg minął bardzo szybko a autobus powrotny przespałam.
Wyjazd zaliczam do udanych, jednak padam. Cieszę się że nie zapomniałam o tym, jutro na pewno wrócę i coś napiszę.


poniedziałek, 30 lipca 2012

4

I tak oto na razie przerywam moją krótką przygodę z próbą robienia czegoś pożytecznego.

Jutro wyjeżdżam do Warszawy do rudej, nie mam pojęcia ile tam będę. Możliwe że wstąpimy jeszcze do Wrocławia 'po drodze' do jej brata. Zapowiada się fajny tydzień, chociaż zaczął się średnio. No w sumie to dobrze się zaczął bo spaliłam milion kalorii na treningu. Strasznie się spociłam i zmęczyłam - nie czuje nóg. Na szczęście uzupełniłam kalorie ciastem, które dzisiaj znowu upiekłyśmy. Tym razem zamiast rabarbaru były maliny i borówki. Mmmm...

Kurde, boję się trochę tego wyjazdu.
Po pierwsze boją się mojego brzucha, może sprawiać kłopoty. Mam nadzieje, że tabletki pomogą.
Po drugie boję się trenera, który może mnie zabić że nie będzie mnie przez około tydzień na treningach.
Po trzecie i chyba najważniejsze boję się o moją mamę. Ma doła (nie ukrywa że go ma, cały czas powtarza podobny tekst : Diana chodź się przytul bo mam doła) ale mam nadzieje że sobie beze mnie poradzi. Nie ma innego wyjścia :)
Nie mam pojęcie skąd ona bierze kase na ten mój wyjazd, obóz i jeszcze inne rzeczy.

Ból nóg zaczęłam odczuwać dopiero teraz, mam nadzieje że dam radę się jakoś wywlec z łóżka rano. Mam na 8, dawno nie wstawałam tak wcześnie. Dzisiaj miałam na godzinę jedenastą ale musiałam wyjść wcześniej kupić bilet do Warszawy. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Dziewczynka ubrana na czarno kupująca bilet do Warszawy w jedną stronę... W dupie mam to co sobie o mnie myśleli, tak samo mam w dupie co sobie dzisiaj myślały o mnie dziewczyny. Dosłownie się ze mnie lało, do tego uciekały mi kciuki i odbijałam źle górą. Mam nadzieje, że jutro będzie lepiej.

To dziwne jaka jestem nieśmiała.
Na treningach przy starszych dziewczynach praktycznie się nie odzywam. A jak już się odzywam to mówię cieniutkim, dziecięcym głosikiem jakieś bzdury.
Przy przyjaciołach jestem raczej otwarta i gęba mi się nie zamyka xD
Może na obozie poznam lepiej dziewczyny i jakoś się otworzę. Nie chcę przez kilka następnych lat siedzieć cicho.

Tyle.


niedziela, 29 lipca 2012

3

Niedziela, jak to niedziela minęła dość nudno i bez niespodzianek. 
Znowu spałam za dużo, muszę jakoś ograniczyć sen. Jednak około dziesięciu godzin to zdecydowanie za dużo. 
Po kościele, zakupach, obiedzie i paru stronach książki spotkałam się z murzynem. Zrobiłyśmy ciasto i zabijałyśmy zombiaków. Ciasto z rabarbarem wyszło przyzwoite, już go nie ma xD 


Jutro w w końcu mam trening. Po miesięcznej przerwie wracam do ruchu, do sportu który kocham i do dziewczyn które za mną chyba nie przepadają. Pewnie dlatego, że niedawno dołączyłam do ich drużyny i jakby to powiedzieć - nie idzie mi najlepiej. One trenują już dobrych parę lat, a ja ? Nie licząc tego roku - dość intensywnego to tylko chodziłam na takie 'treningi' siatkówki przez 4 lata. Były to takie zajęcia, żeby się poruszać i nauczyć podstaw siatkówki.


Jutro jeszcze idę kupić bilet do Warszawy. Nie mogę się doczekać. Jadę sama do siostry rudej, ona już tam jest. Później może wyjedziemy do Wrocławia, wszystko wyjdzie w praniu. Na razie kupuje bilet na wtorkowe popołudnie, reszty nie jestem pewna. Byłam w Warszawie rok temu u innej koleżanki. Chyba polubiłam duże miasta, ale jednak Warszawa to nie Wrocław w którym byłam jeszcze w podstawówce. Jakby nie patrzeć to w Polsce jest dużo pięknych miast. Ale w przyszłości chyba wyjadę za granicę. Takie są moje właśnie plany, czyli na razie tylko wyjazd za granicę. Reszta wyjdzie w praniu.
No właśnie wyjdzie w praniu, ostatnio dużo rzeczy ma mi wyjść w praniu. No nic mam nadzieje że jedank wszystko się jakoś ułoży samo i w poradzę sobie w życiu, nie będę musiała skręcać długopisów czy coś. Zawsze zostaje stary, bogaty mąż. 


Jakoś nie mam dzisiaj humoru do pisania.. koniec

sobota, 28 lipca 2012

2

Wczorajszy dzień zaliczam do udanych.
Murzyn przyjechał, cały dzień i noc spędziłyśmy razem. Gdyby tylko nie liczyć wzdęci byłoby naprawdę dobrze -.- 
Przyszła do mnie około 11, trochę posiedziałyśmy, pogadałyśmy i pozabijałyśmy zombiaków. W między czasie zjadłam krem z brokułów, jak ja lubię tą zupkę *.* Dodałam do niej świeżo ztostowaną kromkę chleba. Mogłabym jeść ją codziennie, tak samo jak ziemniaki. Kocham ziemniaki, takie młode z koperkiem. Mniam! Później poszłyśmy do niej, ona zjadła swoją (o wiele gorszą) zupę pomidorową i pograłyśmy w guitar hero. Fajna sprawa z tą grą. Ona ma cały zestaw, czyli perkusję, gitarę i mikrofon. Kupiła ją rok temu i od tego czasu zaczęłyśmy słuchać fajnej muzyki. Oczywiście na początku tylko pojedyncze kawałki, później zaczęłam ściągać całe płyty, a ostatnio sama zaczęłam szukać nowych zespołów. Chyba przechodzę przez jakiś kryzys osobowości. Nie wiem czym to jest spowodowane, prawdopodobnie środowiskiem w jakim przebywam. 


A więc tak, w czwartej i piątej klasie podstawówki miałam taką swoją klasową paczkę pięciu dziewczyn. Taka srututut szkolna przyjaźń. Skończyło się na tym, że chociaż chodzimy do tego samego gimnazjum nie rozmawiamy ze sobą. Kiedy przebywałąm z nimi słuchałam Justina Biebera, jakiś pop kawałków i jeszcze jakiegoś gówna. Już dokładnie nie pamiętam. 


W szóstej i pierwszej klasie gimnazjum przerzuciłam się na rap, hip-hop i uwaga, tu będzie zaskoczenie: reggae. Trzymałam wtedy z dresami, piłam i paliłam. Nie zaliczam tego okresu do udanych. Wtedy też zaczęłam się odchudzać. W połowie pierwszej klasy.. Jedyną dobrą rzeczą jaką wtedy zrobiłam to było to, że zaczęłam czytać. Na początku nie były to jakieś wybitne książki, ale teraz mogę się pochwalić że czytam dość dużo i dość dobre książki.


Niedawno, bo w połowie drugiej klasy, zaczął się kolejny etap w moim życiu. Na początku były to zespoły rockowe jak RHCP, kings of leon albo coś typu russian red, adele, selah sue. Później odkryłam stare zespoły, wiecie Queen, The Rolling Stones i takie tam. A obecnie słucham metalu, np. A7x, SOAD, Iron Maiden, Metallica, Megadeth, Anthrax, Slayer, Korn (starsze utwory, bo te 'elektroniczne' są beznadziejne), Black Sabbath i tak dalej.


Jak widać zmierzam w dobrym kierunku :)


Ale wróćmy do wczorajszego dnia. Po przygodzie z GH, poszłyśmy się posilić jabłkami i malinami z działek. Mieszkam na zadupiu niedaleko Bieszczad, więc o ogrody działkowe nie trudno. Posiedziałyśmy na naszym jakże pięknym boisku. Obok robią jakieś pojemniki na wodę, czy coś takiego. W każdym bądź razie wykopali ogromną dziurę, a ziemię z niej wywalili nam na boisko. Jeej. Na szczęście oszczędzili huśtawki, na których spoczęły nasze zacne tyłki. Nockę spędziłam u niej. Chciało murzynowi się naleśników, więc jakże uzdolniona kulinarnie ja zepssułam jej ciasto na naleśniki i ostatecznie jej mamie wyszły dwa zjadliwe. Ja nie chciałam się obżerać na noc więc skonsumowałam płatki. Oglądnęłyśmy jeszcze film, Deeni Derko (nie pamiętam dokładnie nazwy, taki fajny z dżejkiem dżylenholem, starszy film, z piosenką Mad World :) i położyłyśmy się o 2.


Spałam 5 i pół godziny. Wstałyśmy rano, żeby na 9 zdążyć na turniej piłki nożnej. Oczywiście się spóźniłyśmy, nie licząc ponad trzydziestostopniowych upałów było fajnie. Oglądałyśmy, nie grałyśmy. Ja trenuje siatkówkę, a murzyn tańczy w formacji 'flamenco'. Była z nami jeszcze kuzynka murzyna, jest w naszym wieku ale chodzi do klasy wyżej (czyli idzie do liceum). Znam ją, ponieważ kiedyś razem trenowałyśmy. Chodziła z paroma chłopakami do klasy, poza tym jeden gościu buja się w murzynie (to taki nasz z murzynem i rudą przyjaciel) i z paroma ja chodziłam do podstawówki - kibicowałyśmy tej drużynie. Zajęli trzecie miejsce.


Później poszłyśmy we trzy na lody, kuzynka poszła do domu, a my z murzynem jeszcze pozabojałyśmy zombiaków w dead island u mnie. Od 14 jestem sama i się nudzę. Ona ma kolejną imprezę rodzinną, zazdroszczę jej takiej wielkiej rodziny. Sama mam 4 kuzynów i żadnej kuzynki, w tym tylko jeden mieszka w mojej miejscowości. Nie chce mi się liczyć ile ona ma kuzynów i kuzynek.


Sama poczytałam błękit szafiru, posprzątałam, wyszłam z psem na spacer, zjadłam obiad a później dużo lodów. Idę coś obejrzeć, pewnie z Bradem Pittem.


Fajnie się pisze.

czwartek, 26 lipca 2012

1

Jeżeli tu trafiłeś to musi ci się bardzo nudzić.
Jeżeli postanowiłeś zostać i przeczytać to znaczy że na prawdę nie masz życia.
Nie oczekuje, że ktokolwiek będzie to czytał.
Nie oczekuje, że w ogóle ktoś tu zaglądnie.

Pisze dla siebie, chce w końcu zrobić coś pożytecznego na tych wakacjach. Podobno jeśli się pisze pamiętnik codziennie to rozwijają się zdolności humanistyczne. No zobaczymy...

Poranny deszcz nie był zaskoczeniem. Ostatnio pogoda nie jest łaskawa i albo są upały albo pada. Wstałam i od razu wiedziałam że dzisiaj nie zrobię nic. Wszystko było przeciwko mnie, więc poddałam się nicnierobieniu i prawie cały dzień przeleżałam w łóżku. Nie licząc wyjść do ubikacji, grana na xboksie - wtedy wylegiwałam się na kanapie oraz oczywiście jedzenia. Właśnie jedzenie, chyba mi się pogarsza. Nie mogę siedzieć tak całymi dniami w domu, to nie moja wina że wszyscy sobie pojechali na wakacje a ja siedzę na tyłku i czekam. Czekam na jutro, czekam na poniedziałek i wtorek. Wtedy w końcu się ruszę do ludzi. Ale po kolei. Zacznijmy od jedzenia. Z tym gównem problemy mam od około półtora roku. Ostatnio było dość dobrze, myślałam że to już koniec ale pewne rzeczy pewnie już się nie zmienią. Nie zmieni się wewnętrzny głos, który namawia wszystkich do jedzenia i przelicza każdą potrawę na kalorie. Nienawidzę go. Nienawidzę także swojego brzucha z profilu, bo z przodu prezentuje się przyzwoicie. Pewnie już nigdy nie będę się sobie podobać, zawsze znajdę coś niedoskonałego, coś co będzie mi przeszkadzać. Proszę, niech to się zmieni. Chciałabym pocieszyć się takimi osobami:

 
Ale za kilka minut znajduje takie zdjęcia:
Tumblr_m6bswonihb1qca432o1_500_large
Tak tylko wspomnę że mam 170 cm i ważę około 49.5
Ostatnio strasznie dużo jem, jak tak dalej będzie to stanę się panią ze zdjęcia 1.
Chyba rekompensuje sobie ten rok, schudłam 14 kg. Przytyłam 8 i teraz znowu zrzuciłam niecałe 3.
Nie lubię swojego organizmu, a zwłaszcza brzucha.
Jakby się nie mógł zamknąć, cały czas burczy. Ale nie z jedzenia, po prostu jest wredny.

Zauważyłam, że lubię się zwierzać w internecie. To już któryśtam mój blog. W rzeczywistości jestem bardzo nieśmiała. Kiedy rozmawiam z kimś nieznajomym i się zbłaźnie albo nie mam racji strasznie się pocę. Ogólnie dużo się pocę. Kolejna rzecz za którą wpieprzyłabym mojemu organizmowi. Mam etiaxil, myślę jednak nad tabletkami. Mam dość mokrego nosa, pewnie dlatego nie mam chłopaka. Kto by chciał mieć spoconą dziewczynę? Pewnie niektórzy brzydzą się mnie dotknąć. To, że się pocę nie oznacza że śmierdzę. Pachnę ładnie, wiecie balsamy, kremy, perfumy i takie tam.

Zapomniałam, dzisiaj jeszcze wykąpałam psa. Mam sznaucerka miniaturkę, zawsze ją zaniedbywałam. Jest otyła i ma pare kołtunów. To się zmieni. Teraz to ja się nią opiekuje, o ile na sranie wystarczy że otworze jej drzwi ale muszę pamiętać o jedzeniu, czesaniu, strzyżeniu i takich tam. Od kiedy mój ojciec nas zostawił pare obowiązków spadło na mnie.

Jak widać lubię też szybko zmieniać tematy. Od porannego kąpania Belli przeszłam do rozwodu rodziców.

To nie stało się nagle, on miał romans podobno już od kilku lat. Wyprowadził się na początku wakacji, jeszcze chyba nawet w roku szkolnym. Zabrał samochód i odjechał. Nie wiemy gdzie mieszka, ale wiemy że jego kochanka siedzi sobie z córeczką dwie ulice dalej. Jest po rozwodzie. 8 sierpnia jest rozprawa o alimenty, ciekawe ile jestem wata - piętnastoletnia dziewczyna po początkach anoreksji, po 4 miesiącach na wózku, bez okresu, bez perspektyw, bez życia towarzyskiego. Pewnie niewiele, pewnie woli oddać wszystko im. Ale jakoś sobie poradzę, jakoś nikt mi nie pomagał wcześniej i sobie poradziłam. Będzie dobrze, musi być.

Dobra, kończę pisać o takich poważnych sprawach i idę dalej. Jutro w końcu przyjeżdża mój murzyn. Nazywam tak moją najlepszą przyjaciółkę, jest śliczna, ma ciemną karnacje i przy niej pewnie wyglądam jak 7 nieszczęść ale jakoś się już przyzwyczaiłam. Rozumiemy się telepatycznie, zdecydowanie za dużo ze sobą przebywamy. Nie mówię, że to źle, wręcz przeciwnie. Mieszkam w bliźniaku, w mieszkaniu obok żyje sobie kolejny fajny człowieczek. Jest o rok starsza, ale najniższa więc aż tak się nie wyróżnia. Z naszej trójki to ja jestem najwyższa i najmłodsza. Teraz wyjaśnię przezwiska. Ona jest murzynem bo jest ciemna, ja jestem gruba - wiadomo dlaczego, a moja sąsiadka jest ruda, bo popsikała się takim czymś do rozjaśniania włosów i ma taki lekko rudy odcień, poza tym też musiała mieć jakieś obraźliwe i rasistowskie przezwisko.

Łohoho. Ale się spisałam, to był taki mniej więcej wstęp do mojego świata.
Dodam może jeszcze zdjęcie.


Dobranoc wszystkim nikomu.